3.05.2009

Premier Brown i napad rabunkowy na katolickie szkoły.

Rząd Gordona Browna wytacza kolejne działa do walki z katolickim systemem edukacji w Wielkiej Brytanii.

Sekretarz Szkolnictwa Ed Bells już od kilku lat prowadzi politykę ingerencji w sprawy dotyczące szkół należących do Kościołów i instytucji wyznaniowych, których najbardziej znaczącą częścią są placówki edukacyjne Kościoła katolickiego.

Już w 2006 roku rząd usiłował narzucić szkołom katolickim tzw. kwoty, czyli obwarowaną przepisami prawa konieczność, by pośród uczniów znalazło się 25% niekatolików. Nie oznacza to, że dotąd szkoły katolickie stosowały przy naborze wyłącznie kryterium wyznaniowe, ale brytyjskiego ministra edukacji raziło to, że takie kryterium w ogóle istnieje. Ed Bells oskarżył nawet dyrektorów katolickich szkół o łamanie prawa przy rekrutacji uczniów, lecz późniejsza kontrola kuratoryjna wystawiła im w tej dziedzinie najlepsze oceny nazywając system naboru „uczciwym, transparentnym i kompetentnym”.

Jeszcze kilkanaście dni temu Bells skierował do konsultacji raport Sir Alsdaira MacDonalda, który wnioskuje o poszerzenie programu zajęć z zakresu edukacji seksualnej dzieci w primary school (dzieci do 11 roku życia) o dyskusje na temat związków homoseksualnych i ich prawnej legalizacji, wiedzy na temat antykoncepcji, chorób przenoszonych drogą płciową itd. Jednocześnie Bells zapowiedział, że od 2011 roku takie zajęcia będą obligatoryjne we wszystkich szkołach. Władze dały jedynie niejasne zapewnienia, że szkołom wyznaniowym mogą zostać udzielone pozwolenia na prowadzenie tych zajęć „w ramach obowiązującego w nich systemu wartości”. Mogą zostać udzielone – pytanie, czy będą? Dodatkowo rodzice mają zachować prawo tzw. opt-out’u, czyli możliwość nieposyłania dzieci na zajęcia. Jednak utrzymanie takiej regulacji Sekretariat Szkolnictwa uzależnia od planowanych "szerokich konsultacji”, a organizacje działające na rzecz tzw. „zdrowia seksualnego” już zapowiedziały protesty, bo prawa rodziców mają rzekomo gwałcić w ten sposób wolności dzieci.


Przed czterema dniami brytyjski Kościół katolicki został zaskoczony kolejnymi rządowymi projektami, tym razem dotyczącymi finansowania szkolnictwa. Obecnie w Zjednoczonym Królestwie ma zostać wdrożony Primary Capital Program, którego zadaniem jest unowocześnienie budynków szkolnych. Planuje się, że przez kolejne 12 lat zostaną zmodernizowane wszystkie wymagające tego budynki primary schools w Wielkiej Brytanii. Poprzedni taki program o nazwie Building Schools for the Future był w całości finansowany przez rząd, jednak teraz Sekretariat Szkolnictwa domaga się od kościołów, gmin i instytucji wyznaniowych dziesięcioprocentowego udziału, co oznacza konieczność wyłożenia przez nie 350 milionów funtów (sic!), z czego jedna trzecia miałaby pochodzić od Kościoła katolickiego. Trzeba przy tym koniecznie zaznaczyć, że szkoły wyznaniowe w Wielkiej Brytanii nie są szkołami prywatnymi w rodzaju Eton College finansowanego z czesnego i ewentualnych dotacji prywatnych i państwowych, ale istotną częścią systemu szkolnictwa publicznego, które nie jest nastawione na generowanie zysków. Jego beneficjentami są uczniowie pochodzący ze środowisk, gdzie rodziców nie stać na posłanie dzieci do placówek prywatnych. Szkoły katolickie mają poza tym opinię jednych z najlepszych w tym systemie.

Rządowy projekt zakładający sięgniecie do kieszeni wspólnot wyznaniowych został ujawniony w raporcie Las Casas Institute przy dominikańskim Blackfriars Hall w Oxfordzie i został tam nazwany „napadem rabunkowym na społeczność katolicką”. Program nie zakłada jedynie konieczności 10 procentowego wkładu finansowego w planowane modernizacje, ale dodatkowo wycofuje rządowe gwarancje finansowe dotyczące ubezpieczenia budynków (kolejne 30 mln. funtów rocznie), a także wskazuje, że tam, gdzie Kościół zostanie na skutek zapisów ustawy zmuszony do sprzedaży szkoły lub oddania jej do dyspozycji Sekretariatu Szkolnictwa z przeznaczeniem na szkołę świecką, nie będzie mógł zainwestować uzyskanych w ten sposób kwot w inicjatywy edukacyjne w innym okręgu niż ten, gdzie mieściła się likwidowana szkoła. Oznacza to, że jeśli Kościół spróbuje przystosować się do katolickiej demografii – żeby odpowiedzieć na wzrastające potrzeby w innych miejscach w diecezji – to może stracić dziesiątki milionów funtów. A przecież katolicyzm a Anglii cały czas się rozwija na skutek emigracji.

Stephen Morgan, przewodniczący Konferencji Ekonomów Diecezjalnych i ekonom diecezji Portsmouth zauważa, że: jest to naprawdę wielki problem i w tej chwili nie znajdujemy sposobu na jego rozwiązanie. Społeczność katolicka rośnie, a nowoprzybyli nie są bogaci. Nie jest niczym niestosownym pytać katolików z bogatych przedmieść o dodatkowe pieniądze na edukację, ale staje się to bardzo problematyczne, gdy są to przybysze z Ghany lub ze Wschodniej Europy i mieszkają w ubogim londyńskim East End.

Rząd broni się, że Primary Capital Program będzie wprowadzony tylko tam, gdzie budynki nie będą spełniały nowoczesnych norm. Problem w tym, że owe „nowoczesne” normy ustali sekretarz Bells i jego urzędnicy i to oni powołają komisje wizytacyjne. Nasuwa się tu nawet pewne historyczne skojarzenie z działaniami Henryka VIII wysyłającego do klasztorów komisarzy, których zadaniem było ni mniej ni więcej, tylko znaleźć powody do ich likwidacji.

W tej chwili Kościół liczy na to, że konsultacje na szczeblu samorządowym, gdzie władze dużo lepiej znają i doceniają rolę placówek edukacyjnych w życiu społeczności lokalnych, złagodzą rygory proponowanych praw, i że ostatecznie projektem ustawy zajmie się już nowy brytyjski rząd wyłoniony po nieodległych już wyborach.

---*---

Ilustracja: St Edmund's College - najstarsza katolicka szkoła w Anglii.